piątek, 3 lutego 2012

Zimowy Spływ Kajakowy Grabią /styczeń 2012/

Cały styczeń czekaliśmy na śnieg, żeby zorganizować I Zimowy Spływ Kajakowy Grabią. Bo jak to, zimowy spływ bez śniegu? Nie może być... Zima nie zawiodła, sypnęła lekko śniegiem, w komplecie dołożyła -10 stopni Celsjusza. Tak, więc ledwo zdążyliśmy. Dzień później spływ nie odbyłby się - cała rzeka została skuta lodem. Zobaczcie jak poradziliśmy sobie na spływie. 
Sobota, 28.01.2012, godz. 11.30. Temperatura powietrza -10 stopni C. Startujemy spod mostu w Ldzaniu. Odnoga Grabi, którą chcemy dopłynąć do głównego nurtu rzeki, ma wolny nurt, zamarzła. Czy damy radę spłynąć?
Ładna pogoda, słońce. Próbujemy. Kajaki z przodu pracują jak lodołamacze. Płyniemy kajak za kajakiem wodna rynną. Lód miejscami ma już kilka centymetrów. Czy uda się dopłynąć do głównego nurtu?
Mamy wrażenie że, z każdą minutą rzeka coraz bardziej zamarza. Płyniemy w konwoju.
Jeszcze trochę i będzie szybszy nurt rzeki. A tam powinno być mniej lodu.
Badam twardość lodu. Czasami nie można wiosłować, bo nie ma gdzie zanurzyć wiosła.
 I ten wszechogarniający nas naokoło trzask pękającego lodu. Niesamowita atmosfera...
Słońce odbija się od wody i lodu. Piękne widoki. Humory dopisują.
Oswoiliśmy się już z niesamowitymi okolicznościami przyrody... Po takiej rzece jeszcze nie płynąłem...
Lodowy zator na rzece tworzył się przy powalonych drzewach.
Wariant A: przedzierać się godzinę przez lód lub wariant B: trzy minuty na piechotę brzegiem...
Agnieszka i Ania wybrały wariant B.
Piękne miejsce przy rzece. Bez wiatru, na słońcu. Czas na łyk gorącej kawy i herbaty.
Dzieliliśmy się wrażeniami, omówiliśmy strategię na dalszą część drogi.
Ruszamy. Do wody z górki, na kajaku jak na sankach... Wartki nurt, lód tylko przy brzegach.
Pogoda dopisuje. Jesteśmy ciepło ubrani. Nie czujemy chłodu.
Są jednak emocje: zima, -10 stopni, lodowata woda, śnieg, lód – to wszystko robi wrażenie...
Są przeszkody w wodzie, jest zator lodowy. Piotrek i Mariusz wszelkimi sposobami próbują przebić się przez lód. Z rozpędu, taranem, naciskając, rozgniatając... Czy im się to uda?
Do akcji wkracza Łukasz... Inna technika pracy lodołamacza... Możemy płynąć dalej.
Nie udało nam się dopłynąć do zalewu w Baryczy. Za gruby lód. Kończymy nasze kajakowanie...
Tym razem do brzegu jest pod górkę. Ania i Agnieszka korzystają z pomocy „parkingowego” Mariusza.
Koniec spływu. Zamarznięty zalew w Baryczy. Ognisko, grill, pieczone kiełbaski...
Do tego grzaniec z czeremchy. Jest czas na kajakowe opowieści...
To były niezapomniane wrażenia, świetna zabawa i przygoda! Chcielibyśmy jeszcze raz popłynąć w te zimę. Allleee! Nasz „lokalny góral” Rychu twierdzi, że przy tych długich mrozach rzeka odtaje dopiero w marcu. A wtedy będzie już czas na wiosenny spływ...

Więcej fotek ze spływu - zobacz

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz